Imię: Raphael. Jest negatywnie nastawiony do skrótów, zdrobnień, czy wszelkich innych zniekształceń jego zacnego imienia, tak więc nim postanowisz nazwać go "Rafusiem" zastanów się dwukrotnie.
Nazwisko: Roswell
Wiek: 18 lat
Płeć: Mężczyzna
Wzrost: 188 cm
Żywioł: Koszmar
Moce Specjalne:
~ Kołysanka – wabi swą ofiarę poprzez wpajanie do jej umysłu melodii, która oszołamia i usypia, by zaraz po tym odebrać znaczną część jej energii życiowej.
~ Koszmar – bez żądnego problemu może wtargnąć do cudzej wyobraźni, tym samym zmieniając jej sny w przepełnione bólem koszmary.
~ Strażnik snów – posiada umiejętność unicestwienia cudzych koszmarów, zapewniając tym samym spokojny sen. Niestety na niego to nie działa...
~ Słaby punkt – w niezwykle krótkim czasie potrafi dowiedzieć się o lękach swego rozmówcy i czasem nawet i w okrutny sposób je wykorzystać.
Charakter: Z pozoru istota niemalże niczym nie wyróżniająca się z tłumu. Młody, przeciętnie wyglądający chłopak z równie zwyczajnym podejściem do życia. Uprzejmość i tolerancja przejawia się w każdym jego geście, najdrobniejszym ruchu, czy słowach, które wypowiada nadzwyczaj rzadko. Cichy, spokojny i niezwykle pomocny, a jego jedynym życiowym celem jest szerzenie dobra i miłości na świecie... Nic bardziej mylnego! Wiele można o nim powiedzieć, lecz te cechy z pewnością nigdy nie zagoszczą w jego jakże oryginalnej osobowości...
Zacznijmy może od tego, iż Raphael jest nadzwyczaj wybredny i rzadko coś przykuwa jego "zacną" uwagę. Od niemal zawsze przyjemność sprawiał mu widok krwi i cierpienia, przez co zdarzało mu się tracić nad sobą panowanie i trochę poznęcać się nad swą starannie wybraną ofiarą... Nie jest jednak aż takim psychopatą, by bez najmniejszego powodu sprawiać ból swoim rówieśnikom. Lubuje się w samotności, która od długiego czasu kurczowo się go trzyma. Intrygują go ciemne kolory, jednak nie oznacza to, że od tych jaskrawych trzyma się w bezpiecznej odległości, w obawie iż są rzadką i śmiertelną chorobą... Biorąc pod uwagę niezwykły talent do pakowania się w kłopoty, ma skłonność do wszczynania pojedynków, które w pewnych okolicznościach, niezależnie od ich wyniku, znacznie polepszają mu samopoczucie. Istota wręcz uwielbiająca prowokować i urażać wszelkie otaczające ją istnienia. Ceni sobie ciszę, gdyż dzięki niej jest w stanie poukładać własne myśli... Poza tym ostatnimi czasy niemiłosiernie boli go głowa, a panujący wokół hałas jedynie pogarsza sprawę. Kilka miesięcy temu, ból stał się nieodrębną częścią jego szarej codzienności, więc nie zdziw się jeśli napotkasz go rannego i osłabionego, a on mimo wszystko odmówi przyjęcia twej pomocy. Ku zdziwieniu co poniektórych osób, jest to bardzo muzykalny chłopak... Ma skłonności do śpiewania, czy nucenia tylko sobie znanych melodii (np. podczas porannej kąpieli), wpierw jednak upewni się, iż nikogo nie ma w pobliżu. Przez kilka miesięcy ciągnęło go również do rysowania, jednak jego starania zakończyły się na ewolucji ludzika z kresek.
Jest dość sceptycznie i negatywnie nastawiony do otaczającego go świata. Pierwszą rzeczą, którą gardzi i podchodzi do niej z niemałym dystansem są niewielkie, natrętne istoty zwane potocznie bachorami. Niezwykle irytuje go ich dziecinność, przejawiająca się w większościach zachowań tych małych stworzeń, oraz beztroskie, nieświadome cierpienia życie... W pewnym sensie można stwierdzić, iż niezmiernie im tego zazdrości. Następne w kolejce jest wręcz obrzydliwie pozytywne nastawienie do wszystkiego co się rusza. Od czasu jego trudnego dzieciństwa cholernie działało mu to na nerwy. Jednak to również może być kierowane przez zazdrość, gdyż sam nigdy nie potrafił zachować się w ten sposób... Prócz tego nienawidzi rozkazów, co niekiedy staje się kolejnym powodem jego problemów, gdy któryś raz z kolei nie wykona danego mu polecenia. Namacalną wręcz pogardą pała również do kłamców i tchórzy, którzy w jego mniemaniu są chodzącym utrapieniem, zmorą dzisiejszego świata. Niechętnie przyznaje się do porażki, jednak niezależnie od tego jak bardzo nie chce tego robić, prędzej czy później i tak się na to zdobędzie. Nie toleruje natrętów, którzy zawzięcie dążą do zrealizowania celu związanego z jego nieszczęsną osobą...
Bezczelny, złośliwy i niezwykle samolubny osobnik z wręcz irytującą pewnością siebie. Nie da sobie wleźć na głowę, a z większości niekorzystnych dla niego sytuacji wychodzi (a przynajmniej próbuje) obronną ręką. Po dłuższej obserwacji, można również stwierdzić, iż owy chłopak jest niemalże uzależniony od sarkazmu i cynicznego uśmiechu nieustannie cisnącego mu się na usta. Nieufny i nadzwyczaj podejrzliwy, przez co nie da się ot tak zdobyć jego zaufania. Tak jak i każda istota żyjąca na tym świecie, posiada także jakieś pozytywne cechy, a mianowicie szczerość... choć w jego wykonaniu również może zostać odebrana jako kolejna perfidna próba obrazy. W stosunku do osób, które darzy zaufaniem lub ewentualnie szacunkiem jest nieco bardziej wyrozumiały i delikatny, co jednak nie oznacza, iż mogą spodziewać się jakichkolwiek... czułych gestów.
W dniu osiągnięcia pełnoletności uaktywniła się u niego klątwa, którą odziedziczył po swoim ojcu. Sprowadziła ona na niego koszmary na tyle realne, iż nie raz zdarzyło mu się pomylić je z rzeczywistością...
Pała niezwykłą sympatią do kotów, a w szczególności do małego Puszka (Nie osądzaj! To nie on nadał mu takie imię, lecz jego siostra, która owego kociaka znalazła...), jakiego ma zwyczaj trzymać w kieszeni swej koszuli.
Cechy fizyczne: Dzięki ciężkim treningom jakie już w wieku dwunastu lat, zafundował mu wuj znacznie wzrósł na sile, przez co wysiłek fizyczny pod żadnym względem nie jest mu straszny. Do jego mocnych stron można również zaliczyć szybkość i wytrzymałość, co jednak nie oznacza, iż nie dorównuje innym zwinnością. Jako iż w przeszłości złamał kilka żeber, obecnie jest niezwykle podatny na dalsze uszkodzenia klatki piersiowej, co niekiedy skutecznie go ogranicza...
Uczy się na: Wojownika
Amulet: Nie posiada... No chyba, że można do tego zaliczyć Puszka...
Zwierzak: Puszek
Amulet: Nie posiada... No chyba, że można do tego zaliczyć Puszka...
Zwierzak: Puszek
Znak:
Przyjaciele: Nie szuka i zapewne szukać nie będzie.
Rodzina: Nie posiada nikogo prócz siostry - Rosemary, która zaginęła kilka dni przed dołączeniem do akademii.
Partnerka: Sprawy miłosne jakoś niespecjalnie go interesują. Jego najdłuższy związek przetrwał niecałe dwa tygodnie...
Rodzina: Nie posiada nikogo prócz siostry - Rosemary, która zaginęła kilka dni przed dołączeniem do akademii.
Partnerka: Sprawy miłosne jakoś niespecjalnie go interesują. Jego najdłuższy związek przetrwał niecałe dwa tygodnie...
Pokój:
Nr pokoju: 29
Współlokator: Brak
Historia: Biorąc pod uwagę fakt, że zgodziłem się na ujawnienie ci fragmentu mej ujmującej przeszłości, dochodzę do nieuchronnego wniosku, iż albo byłem piany, albo na tyle zdruzgotany, że w głębi duszy odczuwałem potrzebę wyżalenia się komuś ze swych zmartwień, a ty zacna istoto zdawałaś się najodpowiedniejszą osobą... Tak więc skup się i słuchaj uważnie, gdyż nie mam zamiaru się powtarzać...
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, gdzieś... Ech, to takie żenujące. Wyobraź sobie niewielką, biedną wioskę, a w jej centrum starą, zaniedbaną chatę. Właśnie tam ja i moja siostra mieliśmy zaszczyt przyjść na świat... Szkoda tylko, iż nie miałem bladego pojęcia, że moje rzekomo wspaniałe życie, miało okazać się mym największym przekleństwem. Już jako dzieciak, biorąc pod uwagę dziwaczne upodobania, czy tak zwane "psychopatyczne odpały", podczas których nachodziło mnie nagłe pragnienie zadźgania ołówkiem kolegi ze szkolnej ławki, znacznie wyróżniałem się z tłumu... Czego oczywiście nie można było powiedzieć o Mary. Od samego początku była troskliwa, ale niezwykle nieśmiała, przez co ciężko było jej zawierać nowe znajomości. Przykładowa idealna młodsza siostrzyczka. Niezmiernie przejmowała się mym zachowaniem i za wszelką cenę próbowała sprowadzić na dobrą drogę...
Tak więc początki były w miarę ciężkie. Zwłaszcza gdy nasi rodzice zbankrutowali i prócz chodzenia do szkoły, byliśmy zmuszeni również do pracy. Gdy nasza matka zachorowała, ojciec popadł w depresję. Całymi dniami przebywał poza domem, a gdy już wracał (najczęściej z podbitym okiem), z powodu zbyt dużej ilości wypitego alkoholu, z trudem utrzymywał się na nogach, przez co by niczego sobie nie połamał, Mary za każdym razem odprowadzała go do sypialni... Przez cały czas, aż do dnia, w którym nasza matka zmarła. Ojciec nie był w stanie nas utrzymać, więc trafiliśmy pod opiekę wujka Richard'a. Był on osobą, która nadzwyczaj ceniła sobie porządek i dyscyplinę. Kładł duży nacisk nie tylko na nasze wykształcenie, lecz również na umiejętności. Pod jego okiem Mary nauczyła się grać na skrzypcach i wiolonczeli... a ja? No cóż... zacznijmy może od tego, iż byłem totalnym nieukiem, więc ciężko było nawet wspominać o umiejętnościach. Jednak wuj, nie zważywszy na mój buntowniczy charakterek, postanowił wpoić mi do głowy zasady posłuszeństwa i podstawy szermierki, w której sam zdawał się być nie do pobicia. No i właśnie w ten sposób przeminęło jakieś pięć lat. W dniu szesnastych urodzin Rosemary, wuj otrzymał tajemniczy telefon, po którym był zmuszony do chwilowego opuszczenia domu. Mimo złożonych nam obietnic, że niebawem wróci, nigdy więcej go nie ujrzeliśmy... Niedługo po tym za namową Mary podążyliśmy w jego ślady, mając złudną nadzieję na spotkanie. Po zaledwie tygodniu wędrówki natknęliśmy się na opuszczone miasto, w którym zaledwie kilka miesięcy temu panowała tajemnicza epidemia. Ścigani przez istotę, o której istnieniu nawet ie mieliśmy pojęcia, zostaliśmy zmuszeni do włamania i przenocowania w jednym z domów. W przeciągu następnych dni nie zmienialiśmy miejsca swego pobytu, niekiedy przenosząc się do kolejnego mieszkania, w poszukiwaniu niezbędnych rzeczy... Ale to nieistotne.
Mary gdy tylko dowiedziała się o istnieniu akademii dla osób o nadprzyrodzonych zdolnościach, stwierdziła iż jest to znak, by rozpocząć życie na nowo. Niestety kilka dni przed dotarciem na miejsce, zniknęła w dziwnych okolicznościach. Resztę poznasz już niebawem...
Ulubiony przedmiot w akademii: Zręcznościowe zajęcia, Walka
Właściciel: Lonely
Współlokator: Brak
Historia: Biorąc pod uwagę fakt, że zgodziłem się na ujawnienie ci fragmentu mej ujmującej przeszłości, dochodzę do nieuchronnego wniosku, iż albo byłem piany, albo na tyle zdruzgotany, że w głębi duszy odczuwałem potrzebę wyżalenia się komuś ze swych zmartwień, a ty zacna istoto zdawałaś się najodpowiedniejszą osobą... Tak więc skup się i słuchaj uważnie, gdyż nie mam zamiaru się powtarzać...
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, gdzieś... Ech, to takie żenujące. Wyobraź sobie niewielką, biedną wioskę, a w jej centrum starą, zaniedbaną chatę. Właśnie tam ja i moja siostra mieliśmy zaszczyt przyjść na świat... Szkoda tylko, iż nie miałem bladego pojęcia, że moje rzekomo wspaniałe życie, miało okazać się mym największym przekleństwem. Już jako dzieciak, biorąc pod uwagę dziwaczne upodobania, czy tak zwane "psychopatyczne odpały", podczas których nachodziło mnie nagłe pragnienie zadźgania ołówkiem kolegi ze szkolnej ławki, znacznie wyróżniałem się z tłumu... Czego oczywiście nie można było powiedzieć o Mary. Od samego początku była troskliwa, ale niezwykle nieśmiała, przez co ciężko było jej zawierać nowe znajomości. Przykładowa idealna młodsza siostrzyczka. Niezmiernie przejmowała się mym zachowaniem i za wszelką cenę próbowała sprowadzić na dobrą drogę...
Tak więc początki były w miarę ciężkie. Zwłaszcza gdy nasi rodzice zbankrutowali i prócz chodzenia do szkoły, byliśmy zmuszeni również do pracy. Gdy nasza matka zachorowała, ojciec popadł w depresję. Całymi dniami przebywał poza domem, a gdy już wracał (najczęściej z podbitym okiem), z powodu zbyt dużej ilości wypitego alkoholu, z trudem utrzymywał się na nogach, przez co by niczego sobie nie połamał, Mary za każdym razem odprowadzała go do sypialni... Przez cały czas, aż do dnia, w którym nasza matka zmarła. Ojciec nie był w stanie nas utrzymać, więc trafiliśmy pod opiekę wujka Richard'a. Był on osobą, która nadzwyczaj ceniła sobie porządek i dyscyplinę. Kładł duży nacisk nie tylko na nasze wykształcenie, lecz również na umiejętności. Pod jego okiem Mary nauczyła się grać na skrzypcach i wiolonczeli... a ja? No cóż... zacznijmy może od tego, iż byłem totalnym nieukiem, więc ciężko było nawet wspominać o umiejętnościach. Jednak wuj, nie zważywszy na mój buntowniczy charakterek, postanowił wpoić mi do głowy zasady posłuszeństwa i podstawy szermierki, w której sam zdawał się być nie do pobicia. No i właśnie w ten sposób przeminęło jakieś pięć lat. W dniu szesnastych urodzin Rosemary, wuj otrzymał tajemniczy telefon, po którym był zmuszony do chwilowego opuszczenia domu. Mimo złożonych nam obietnic, że niebawem wróci, nigdy więcej go nie ujrzeliśmy... Niedługo po tym za namową Mary podążyliśmy w jego ślady, mając złudną nadzieję na spotkanie. Po zaledwie tygodniu wędrówki natknęliśmy się na opuszczone miasto, w którym zaledwie kilka miesięcy temu panowała tajemnicza epidemia. Ścigani przez istotę, o której istnieniu nawet ie mieliśmy pojęcia, zostaliśmy zmuszeni do włamania i przenocowania w jednym z domów. W przeciągu następnych dni nie zmienialiśmy miejsca swego pobytu, niekiedy przenosząc się do kolejnego mieszkania, w poszukiwaniu niezbędnych rzeczy... Ale to nieistotne.
Mary gdy tylko dowiedziała się o istnieniu akademii dla osób o nadprzyrodzonych zdolnościach, stwierdziła iż jest to znak, by rozpocząć życie na nowo. Niestety kilka dni przed dotarciem na miejsce, zniknęła w dziwnych okolicznościach. Resztę poznasz już niebawem...
Ulubiony przedmiot w akademii: Zręcznościowe zajęcia, Walka
Właściciel: Lonely
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz