Wychodziłam z pokoju i zauważyłam, że jest już sklepik szkolny. Wróciłam się do pokoju. Wyciągnęłam kluczyk i od kluczyłam moje pudełko z kasą. Było tam 400zł.
- Hmm no dobra starczy mi na kupienie podstawowych rzeczy.- Wyjęłam pieniądze i poszłam do sklepiku.
-Najpierw plecak.- pomyślałam- Ten nie, ten nie, ten też nie, kucyki pony?!?! Okej raczej nie. Zobaczę torby...O ta jest ładna- powiedziałam patrząc na czarną torbę z pięciolinią na dole-
Chyba kupię.- stwierdziłam- Torba jest teraz jeszcze zeszyty, piórnik, teczka i jakiś długopis albo ołówek.- powiedziałam i zaczęłam się rozglądać za jakimś fajnym piórnikiem - Ten może być, czarny, ma jakieś wzorki, trochę drogi ale cóż ( 4,50 zł )- wzięłam piórnik do rąk i szukałam dalej- Wezmę ze dwie teczki, czarną i czerwoną, teraz jeszcze zeszyty, długopis i ołówek- stwierdziłam.
Zeszytów wzięłam dwa bo były trochę drogie, czarny i biały. Wzięłam też jakiś długopis i ołówek.
- Ile płacę?- spytałam
- 121, 4 zł - powiedziała pani zza lady
Gdy to usłyszałam zdziwiłam się ale cóż
- Oto pieniądze 122 zł, bez reszty- powiedziałam miłym głosem
- Dać reklamówkę??- spytała
- Nie dziękuję
- Dziękuję, Dowidzenia, Zapraszam ponownie
Wróciłam do pokoju.
- Teraz mam tylko 278,zł- powiedziałam z żalem
sobota, 28 marca 2015
Od Ver
Minutę przed dzwonkiem przypomniałam sobie że zapomniałam... Książek!
Jak można? Iść na lekcje i zapomnieć książek?! Ehh... Nie zastanawiając
się dłużej nad własnym nierozgarnięciem pobiegłam szybko do pokoju.
Krzątałam się po nim chwilę, bo wśród mojego różowego bałaganu, nigdzie
nie mogłam znaleźć podręczników. W końcu złapałam dwie książki i
pognałam na lekcje. Mniej więcej zrozumiałam już układ korytarzy w
akademii, jednak ciągle zdarzało mi się zgubić, a potem błądzić po nich i
pytać o drogę. Nagle zadzwonił głośno dzwonek na lekcję. Klasa była już
niedaleko, przyśpieszyłam. Wypadłam zza zakrętu i... Przygrzmociłam w
jakiegoś chłopaka!
Był ode mnie dużo wyższy. Ubrany w ciemne kolory. Zarumieniłam się zakłopotana
- prze-przepraszam... - poderwałam się szybko z ziemi nie czekając nawet aż mi pomoże. Z resztą... Nie wyglądał nawet na takiego co zamierza pomóc. Pomachałam przepraszająco ogonkiem.
- n-nazywam się Verrena i... - odezwałam się swoim cichym słodkim głosikiem, kiedy nagle przeszyła mnie fala bólu. Bólu, który znałam doskonale. Jęknęłam i złapałam się za brzuch, świat zawirował, zachwiałam się lekko. W mojej głowie odezwał się głos. Chrapliwy, zimny głos bestii:
-Zabij.... Zabij..... - mówił głos w mej głowie - źrenice zwęziły mi się w pionowe szparki, podniosłam wzrok na chłopaka
<Rafuś? :333 Może dokończysz chłoptasiu?>
Był ode mnie dużo wyższy. Ubrany w ciemne kolory. Zarumieniłam się zakłopotana
- prze-przepraszam... - poderwałam się szybko z ziemi nie czekając nawet aż mi pomoże. Z resztą... Nie wyglądał nawet na takiego co zamierza pomóc. Pomachałam przepraszająco ogonkiem.
- n-nazywam się Verrena i... - odezwałam się swoim cichym słodkim głosikiem, kiedy nagle przeszyła mnie fala bólu. Bólu, który znałam doskonale. Jęknęłam i złapałam się za brzuch, świat zawirował, zachwiałam się lekko. W mojej głowie odezwał się głos. Chrapliwy, zimny głos bestii:
-Zabij.... Zabij..... - mówił głos w mej głowie - źrenice zwęziły mi się w pionowe szparki, podniosłam wzrok na chłopaka
<Rafuś? :333 Może dokończysz chłoptasiu?>
Powitajmy Kim
Imię: Kim
Nazwisko: Rose
Wiek: 16
Płeć: kobieta
Wzrost:1,63
Żywioł: Powietrze
Moce Specjalne:
~Potrafi oddychać przy bardzo niskiej zawartości tlenu w powietrzu
~Może wytworzyć bańkę z tlenem lub bez niego wokół siebie i innych osób
~Wytwarza falę powietrza która paraliżuje przeciwnika do dwóch dni( może kontrolować długość paraliżu)
~Przy nadmiarze emocji jej paznokcie zamieniają się w pazury
~Kontroluje ruch i prędkość wiatru
~Wciąż poznaje resztę
Charakter: Kim choć ubiera się na czarno jest bardzo energiczna i radość. Kocha biegać i czasem szaleć. Chcesz z nią powalczyć to uważaj. Potrafiła powalić o siedem lat starszego brata w wieku jedenastu lat. Jest inteligentna i ma bardzo krótki czas reakcji.
Cechy fizyczne: bardzo szybka i z winna jak kot którym w połowie jest. Ma również bardzo dobry słuch i węch. Niestety czasem przejawiają się u niej instynkty. Posiada uszy i ogon.
Muzyka: Blur -Song 2
Uczy się na: wojowniczkę
Amulet:
Zwierzak: młoda kotka Se
Znak:
Przyjaciele: potrzebuje czasu aby się z kimś zaprzyjaźnić
Rodzina: biologiczna porzuciła ją, nie zna losu ojca i braci adopcyjnych
Partner/Partnerka: Szuka miłości na dłużej niż tydzień. Według niej takie związki nie mają sensu.
Pokój:
Nr pokoju: 9
Histoiria: Przez biologiczną matkę została porzucona w lesie. Odnalazł ją górnik. Jego żona zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach zostawiając pod jego opieką czwórkę dzieci. Wszystkie z nich były płci męskiej. Wychowywała się więc w małej chatce na skraju lasu razem z czworgiem braci. Wszyscy się bili, a ona też niemało obrywała, lecz nie była bezsilną paniusią. Była tak samo silna jak oni, a poza tym była zwinniejsza i sprytniejsza. Dwa miesiące przed swoimi urodzinami zaczynała czuć, jakby ktoś ją obserwował. Dalsza część historii jest zawarta w jej pierwszym opowiadaniu.
Ulubiony przedmiot w akademii: walka i zręcznościowe zajęcia
Właściciel: lilissa1
Od Ann
Dziś był dla mnie trudny dzień. Kiedy tylko powiedziałam nauczycielowi
od zajęć artystycznych ( on miał takie długie i dziwne nazwisko, którego
nie byłam w stanie wymówić ani zapamiętać... ), że chcę się uczyć na
artystkę zabrał mnie z zajęć lekcyjnych z zamiarem sprawdzenia w czym
jestem naprawdę dobra. Z grą na saksofonie nie poszło mi zbyt dobrze, w
dodatku rozwaliłam bębny. Kiedy miałam spróbować pisać wiersz zalałam
dokumenty nauczyciela atramentem. Nieźle się wściekł... Po wielu innych
nie udanych próbach ( z których większość miała fatalny skutek ) kazał
mi coś narysować, albo się wynosić. Z prawdziwą ulgą przyjęłabym
możliwość opuszczenia tego miejsca, ale bez słowa wzięłam od nauczyciela
kartkę i wyjełam mój nowy ołówek. Na szybko nabazgrałam smoka z
rozłożonymi skrzydłami, ale nie zdążyłam dodać cienia kiedy kartka
została wyrwana mi z ręki bez najmniejszego ostrzerzenia.
-rysowałaś już kiedyś coś takiego? - spytał
-nie, ale rysowałaś smoki, wilki, węże i takie tam... - odpowiedziałam zaskoczona
-gdzie?
-w zeszycie - odpowiedziałam tłumiąc w sobie chęć do opowiedzenia w sposób wulgarny.
-przynieś go tutaj - rozkazał. Szybko pobiegłam po stary zeszyt z rysunkami ( zeszyt zaiwaniłam z sierocińca xd). Wziął go do ręki i zaczął przeglądać. Po chwili rzucił go rozłoszczony na ławkę i powiedział tylko:
- w sobotę wieczorem u mnie. Będziemy rozwijać twój talent. - podziękowałam i zabierając że sobą zeszyt szybko opuściłam salę. Spojrzała na mój stary szkicownik,był otworzony na stronie, gdzie smok porzerał ,, przypadkowo'' tak samo wyglądającego jak nauczyciel człowieka. Parsknęłam śmiechem i rzuciła się n łóżko. Ledwo zdążyłam wgramolić się na parapet, a do pokoju ktoś wszedł. Spojrzałam w kierunku drzwi.
< ktoś dokończy?? PROSZĘ!?>
-rysowałaś już kiedyś coś takiego? - spytał
-nie, ale rysowałaś smoki, wilki, węże i takie tam... - odpowiedziałam zaskoczona
-gdzie?
-w zeszycie - odpowiedziałam tłumiąc w sobie chęć do opowiedzenia w sposób wulgarny.
-przynieś go tutaj - rozkazał. Szybko pobiegłam po stary zeszyt z rysunkami ( zeszyt zaiwaniłam z sierocińca xd). Wziął go do ręki i zaczął przeglądać. Po chwili rzucił go rozłoszczony na ławkę i powiedział tylko:
- w sobotę wieczorem u mnie. Będziemy rozwijać twój talent. - podziękowałam i zabierając że sobą zeszyt szybko opuściłam salę. Spojrzała na mój stary szkicownik,był otworzony na stronie, gdzie smok porzerał ,, przypadkowo'' tak samo wyglądającego jak nauczyciel człowieka. Parsknęłam śmiechem i rzuciła się n łóżko. Ledwo zdążyłam wgramolić się na parapet, a do pokoju ktoś wszedł. Spojrzałam w kierunku drzwi.
< ktoś dokończy?? PROSZĘ!?>
Od Ann
Dziś był dla mnie trudny dzień. Kiedy tylko powiedziałam nauczycielowi
od zajęć artystycznych ( on miał takie długie i dziwne nazwisko, którego
nie byłam w stanie wymówić ani zapamiętać... ), że chcę się uczyć na
artystkę zabrał mnie z zajęć lekcyjnych z zamiarem sprawdzenia w czym
jestem naprawdę dobra. Z grą na saksofonie nie poszło mi zbyt dobrze, w
dodatku rozwaliłam bębny. Kiedy miałam spróbować pisać wiersz zalałam
dokumenty nauczyciela atramentem. Nieźle się wściekł... Po wielu innych
nie udanych próbach ( z których większość miała fatalny skutek ) kazał
mi coś narysować, albo się wynosić. Z prawdziwą ulgą przyjęłabym
możliwość opuszczenia tego miejsca, ale bez słowa wzięłam od nauczyciela
kartkę i wyjełam mój nowy ołówek. Na szybko nabazgrałam smoka z
rozłożonymi skrzydłami, ale nie zdążyłam dodać cienia kiedy kartka
została wyrwana mi z ręki bez najmniejszego ostrzerzenia.
-rysowałaś już kiedyś coś takiego? - spytał
-nie, ale rysowałaś smoki, wilki, węże i takie tam... - odpowiedziałam zaskoczona
-gdzie?
-w zeszycie - odpowiedziałam tłumiąc w sobie chęć do opowiedzenia w sposób wulgarny.
-przynieś go tutaj - rozkazał. Szybko pobiegłam po stary zeszyt z rysunkami ( zeszyt zaiwaniłam z sierocińca xd). Wziął go do ręki i zaczął przeglądać. Po chwili rzucił go rozłoszczony na ławkę i powiedział tylko:
- w sobotę wieczorem u mnie. Będziemy rozwijać twój talent. - podziękowałam i zabierając że sobą zeszyt szybko opuściłam salę. Spojrzała na mój stary szkicownik,był otworzony na stronie, gdzie smok porzerał ,, przypadkowo'' tak samo wyglądającego jak nauczyciel człowieka. Parsknęłam śmiechem i rzuciła się n łóżko. Ledwo zdążyłam wgramolić się na parapet, a do pokoju ktoś wszedł. Spojrzałam w kierunku drzwi.
< ktoś dokończy?? PROSZĘ!?>
-rysowałaś już kiedyś coś takiego? - spytał
-nie, ale rysowałaś smoki, wilki, węże i takie tam... - odpowiedziałam zaskoczona
-gdzie?
-w zeszycie - odpowiedziałam tłumiąc w sobie chęć do opowiedzenia w sposób wulgarny.
-przynieś go tutaj - rozkazał. Szybko pobiegłam po stary zeszyt z rysunkami ( zeszyt zaiwaniłam z sierocińca xd). Wziął go do ręki i zaczął przeglądać. Po chwili rzucił go rozłoszczony na ławkę i powiedział tylko:
- w sobotę wieczorem u mnie. Będziemy rozwijać twój talent. - podziękowałam i zabierając że sobą zeszyt szybko opuściłam salę. Spojrzała na mój stary szkicownik,był otworzony na stronie, gdzie smok porzerał ,, przypadkowo'' tak samo wyglądającego jak nauczyciel człowieka. Parsknęłam śmiechem i rzuciła się n łóżko. Ledwo zdążyłam wgramolić się na parapet, a do pokoju ktoś wszedł. Spojrzałam w kierunku drzwi.
< ktoś dokończy?? PROSZĘ!?>
Kayl
Imię: Kayl
Nazwisko: Peterson
Wiek: 23 lata
Płeć:Mężczyzna
Wzrost:180 cm
Żywioł : Powietrze
Moce Specjalne: Jest podupadłym aniołem . Potrafi zschować i pokazać anielskie skrzydła , jak i równierz latać.
Zna podstawowe zaklęcia , odurzające , lewitacja itp.
Charakter: Spokojny , kulturany , miły ,
przyjacielki , opiekuńczy .
Cechy fizyczne: Zwinny , zdolny pływak z niewyobrażalną wytrzymałościa , jest także zdolnym łucznikiem .
Muzyka: Był aniołem więc uwielbia dźwięki harfy .
Uczy się na : Wojownika
Amulet:
Zwierzak: Wspólnie ze swoją narzeczoną Willow posiada ;
Jednorożca Sunny ;
York Ametys:
Znak: On i Willow mają takie same wytatuowane przy nadgarstku ;
Przyjaciele: Ma przyjaciela Marka z nieba i kumpla Joseffa ze szkoły.
Rodzina: Jego rodzina aniołów mieszka w niebie ; matka Scarlet , ojciec Victor i dwie siostry Zofia i Luna . Poztaym na ziemi ma narzeczoną Willow ( ślub 17 luty ) i nienarodzone dziecko .
Partnerka: Willow
Pokój:
Nr pokoju: 30
Współlokator: Willow
Histoiria: Urodził się w niebie . W wieku 18 lat zaczął interesować się życiem na ziemi. Zakochał się w śmiertelniczce Willow i za miłość do niej stracił nieśmiertelność i został wygnany z nieba . Po pojawieniu się na ziemi , zaczął od poznania swojej ukochanej .
Po 2 miesiącach zamieszkali razem .
Po 4 latach Willow znalazła ofertę Akademi Stu Gwiazd .
17 sierpnia Kayl oświadczył się swojej wybrance a pod koniec sierpnia Willow zaszła w ciąże . 1 września Kayl trafił tutaj ...
Ulubiony przedmiot w akademii:
przedmioty w których można wykazać się siłą i wytrzymałością .
Właściciel: Julia.23042003
Willow
Imię: Willow
Nazwisko: Claires
Wiek: 22 lata
Płeć: Kobieta
Wzrost: 165 cm
Żywioł : Przyroda
Moce Specjalne: Potrafi władać żywiołem wody , ognia , powietrza i ziemi .
Potrafi wprawiać obiekty w stan lewitacji .
Potrafi stworzyć roślinę lub zwierzę dowolnego gatunku .
Potrafi odradzać i wskrzeszać istoty .
Ogółem - włada przyrodą .
Charakter : Słodka i lojalna , lecz potrafi pokazać pazurki .
Cechy fizyczne : bardzo "elastyczna "
bardzo szybka , dobre wszystkie zmysły .
Muzyka: lubi słuchać klasycznej ...
Uczy się na : Biolog i Weterynarz .
Amulet:
Zwierzak: Wspólnie ze swoim narzeczonym Kaylem :
Jednorożec Sunny :
York Ametyst
Znak: Taki sam jak jej narzeczonego :
Przyjaciele : brak
Rodzina : Jej narzeczony Kayl , i jeszcze nie narodzone dziecko .
Partner : 23 letni , Kayl
Pokój: Mieszka razem z narzeczonym :
Nr pokoju: 30
Współlokator : Kayl
Histoiria: Do 18 roku życia interesowała się jazdą konną i mieszkała z rodzicami .
13 maja - w dzień jej urodzin rodzice jadąc po jej prezent , zgineli w wypadku samochodowym . Od tej pory mieszkała u Kayla z jego rodzicami . Dopiero 30 czerwca 4 lata później znalazła ofertę studiowania w Akademi Stu Gwiazd .
17 sierpnia Kayl oświadczył się jej , a pod koniec sierpnia zaszła w ciąże .
1 września była już uczennicą akademi.
Ulubiony przedmiot w akademii:
wszystkie związane z przyrodą .
Właściciel: Julia.23042003
czwartek, 26 marca 2015
Od Ann
Dopiero co się dowiedziałam, że w naszej akademii został otwarty nowy sklepik szkolny.
Pomyślałam, że warto by było wybrać się na małe zakupy. Wyciągnęłam z szafki małe, zielone, blaszane pudełko o obitych rogach. Otworzyłam je i zajrzałam do środka. Miałam równo 200zł.
___ ___ ____ ___ ____ ___ ___ ____ ____
Najpierw spojrzałam na plecaki ( eee... plecak z My Little Pony!? What!?.. zostawię to bez komentarza... ).
-Hmm... plecaki? -pomyślałam wciąż chichocząc - nie to nie w moim typie, wolę jakąś torbę.
Bardzo spodobałam się czarna torba z białą pięciolinią i nutami na wierzchu, zarzuciłam ją sobie na ramię. Wprost idealnie dopasowała się do mojej czarnej kurtki że skóry, jakby była dla mnie stworzona. Biorę ją! Spojrzałam na cenę, hmm... 57, 34 zł. Nie tak drogo, choć z drugiej strony to ponad 1/4 moich oszczędności. No trudno, czasem warto w coś zainwestować, uśmiechnęłam się i poszłam dalej. Nie było tu dużego wyboru piórników, ale w końcu wybrałam czarny piórnik za 2,50zł za sztukę. Co by tu jeszcze wziąć... nożyczki? Nie... Klej? Bez sensu jeśli nie biorę nożyczek...Ołówek? Tak, wezmę dwie sztuki, choć jest tu strasznie drogo. No to może jeszcze... zestaw geometryczny? Nienawidzę matmy, więc mi się nie przyda... Długopis!? Tsaa... za 2,50zł !? Nie, dzięki wystarczą mi ołówki. Zeszyty? Cóż niby drogie, ale wezmę trzy, kolory? Hmm... może zielony, fioletowy i... no niech będzie czarny ( oczywiście na matematykę xd)... Chętnie kupiłabym jeszcze tabletki na porost włosów i wepchała temu Danielowi do kanapki, ale akurat ich nie było. I tak wątpię czy starczyło by mi na to pieniędzy. Podeszłam do sprzedawczyni i wyłożyła rzeczy na ladę:
- dzień dobry! - powiedziałam
-dzień dobry - odpowiedziała - płacisz 82,64 zł, karta czy gotówką, zapakować? - tsaa... te tanie teksty z Biedronki xd.
-proszę o to pieniądze, czyli 83,00zł. Reszty nie trzeba. Do widzenia.
Zabrałam rzeczy i skierowałam się w stronę wyjścia.
< End. Chyba, że ktoś chce coś jeszcze dopisać?>
Pierwszy uczeń
Imię: Raphael. Jest negatywnie nastawiony do skrótów, zdrobnień, czy wszelkich innych zniekształceń jego zacnego imienia, tak więc nim postanowisz nazwać go "Rafusiem" zastanów się dwukrotnie.
Nazwisko: Roswell
Wiek: 18 lat
Płeć: Mężczyzna
Wzrost: 188 cm
Żywioł: Koszmar
Moce Specjalne:
~ Kołysanka – wabi swą ofiarę poprzez wpajanie do jej umysłu melodii, która oszołamia i usypia, by zaraz po tym odebrać znaczną część jej energii życiowej.
~ Koszmar – bez żądnego problemu może wtargnąć do cudzej wyobraźni, tym samym zmieniając jej sny w przepełnione bólem koszmary.
~ Strażnik snów – posiada umiejętność unicestwienia cudzych koszmarów, zapewniając tym samym spokojny sen. Niestety na niego to nie działa...
~ Słaby punkt – w niezwykle krótkim czasie potrafi dowiedzieć się o lękach swego rozmówcy i czasem nawet i w okrutny sposób je wykorzystać.
Charakter: Z pozoru istota niemalże niczym nie wyróżniająca się z tłumu. Młody, przeciętnie wyglądający chłopak z równie zwyczajnym podejściem do życia. Uprzejmość i tolerancja przejawia się w każdym jego geście, najdrobniejszym ruchu, czy słowach, które wypowiada nadzwyczaj rzadko. Cichy, spokojny i niezwykle pomocny, a jego jedynym życiowym celem jest szerzenie dobra i miłości na świecie... Nic bardziej mylnego! Wiele można o nim powiedzieć, lecz te cechy z pewnością nigdy nie zagoszczą w jego jakże oryginalnej osobowości...
Zacznijmy może od tego, iż Raphael jest nadzwyczaj wybredny i rzadko coś przykuwa jego "zacną" uwagę. Od niemal zawsze przyjemność sprawiał mu widok krwi i cierpienia, przez co zdarzało mu się tracić nad sobą panowanie i trochę poznęcać się nad swą starannie wybraną ofiarą... Nie jest jednak aż takim psychopatą, by bez najmniejszego powodu sprawiać ból swoim rówieśnikom. Lubuje się w samotności, która od długiego czasu kurczowo się go trzyma. Intrygują go ciemne kolory, jednak nie oznacza to, że od tych jaskrawych trzyma się w bezpiecznej odległości, w obawie iż są rzadką i śmiertelną chorobą... Biorąc pod uwagę niezwykły talent do pakowania się w kłopoty, ma skłonność do wszczynania pojedynków, które w pewnych okolicznościach, niezależnie od ich wyniku, znacznie polepszają mu samopoczucie. Istota wręcz uwielbiająca prowokować i urażać wszelkie otaczające ją istnienia. Ceni sobie ciszę, gdyż dzięki niej jest w stanie poukładać własne myśli... Poza tym ostatnimi czasy niemiłosiernie boli go głowa, a panujący wokół hałas jedynie pogarsza sprawę. Kilka miesięcy temu, ból stał się nieodrębną częścią jego szarej codzienności, więc nie zdziw się jeśli napotkasz go rannego i osłabionego, a on mimo wszystko odmówi przyjęcia twej pomocy. Ku zdziwieniu co poniektórych osób, jest to bardzo muzykalny chłopak... Ma skłonności do śpiewania, czy nucenia tylko sobie znanych melodii (np. podczas porannej kąpieli), wpierw jednak upewni się, iż nikogo nie ma w pobliżu. Przez kilka miesięcy ciągnęło go również do rysowania, jednak jego starania zakończyły się na ewolucji ludzika z kresek.
Jest dość sceptycznie i negatywnie nastawiony do otaczającego go świata. Pierwszą rzeczą, którą gardzi i podchodzi do niej z niemałym dystansem są niewielkie, natrętne istoty zwane potocznie bachorami. Niezwykle irytuje go ich dziecinność, przejawiająca się w większościach zachowań tych małych stworzeń, oraz beztroskie, nieświadome cierpienia życie... W pewnym sensie można stwierdzić, iż niezmiernie im tego zazdrości. Następne w kolejce jest wręcz obrzydliwie pozytywne nastawienie do wszystkiego co się rusza. Od czasu jego trudnego dzieciństwa cholernie działało mu to na nerwy. Jednak to również może być kierowane przez zazdrość, gdyż sam nigdy nie potrafił zachować się w ten sposób... Prócz tego nienawidzi rozkazów, co niekiedy staje się kolejnym powodem jego problemów, gdy któryś raz z kolei nie wykona danego mu polecenia. Namacalną wręcz pogardą pała również do kłamców i tchórzy, którzy w jego mniemaniu są chodzącym utrapieniem, zmorą dzisiejszego świata. Niechętnie przyznaje się do porażki, jednak niezależnie od tego jak bardzo nie chce tego robić, prędzej czy później i tak się na to zdobędzie. Nie toleruje natrętów, którzy zawzięcie dążą do zrealizowania celu związanego z jego nieszczęsną osobą...
Bezczelny, złośliwy i niezwykle samolubny osobnik z wręcz irytującą pewnością siebie. Nie da sobie wleźć na głowę, a z większości niekorzystnych dla niego sytuacji wychodzi (a przynajmniej próbuje) obronną ręką. Po dłuższej obserwacji, można również stwierdzić, iż owy chłopak jest niemalże uzależniony od sarkazmu i cynicznego uśmiechu nieustannie cisnącego mu się na usta. Nieufny i nadzwyczaj podejrzliwy, przez co nie da się ot tak zdobyć jego zaufania. Tak jak i każda istota żyjąca na tym świecie, posiada także jakieś pozytywne cechy, a mianowicie szczerość... choć w jego wykonaniu również może zostać odebrana jako kolejna perfidna próba obrazy. W stosunku do osób, które darzy zaufaniem lub ewentualnie szacunkiem jest nieco bardziej wyrozumiały i delikatny, co jednak nie oznacza, iż mogą spodziewać się jakichkolwiek... czułych gestów.
W dniu osiągnięcia pełnoletności uaktywniła się u niego klątwa, którą odziedziczył po swoim ojcu. Sprowadziła ona na niego koszmary na tyle realne, iż nie raz zdarzyło mu się pomylić je z rzeczywistością...
Pała niezwykłą sympatią do kotów, a w szczególności do małego Puszka (Nie osądzaj! To nie on nadał mu takie imię, lecz jego siostra, która owego kociaka znalazła...), jakiego ma zwyczaj trzymać w kieszeni swej koszuli.
Cechy fizyczne: Dzięki ciężkim treningom jakie już w wieku dwunastu lat, zafundował mu wuj znacznie wzrósł na sile, przez co wysiłek fizyczny pod żadnym względem nie jest mu straszny. Do jego mocnych stron można również zaliczyć szybkość i wytrzymałość, co jednak nie oznacza, iż nie dorównuje innym zwinnością. Jako iż w przeszłości złamał kilka żeber, obecnie jest niezwykle podatny na dalsze uszkodzenia klatki piersiowej, co niekiedy skutecznie go ogranicza...
Uczy się na: Wojownika
Amulet: Nie posiada... No chyba, że można do tego zaliczyć Puszka...
Zwierzak: Puszek
Amulet: Nie posiada... No chyba, że można do tego zaliczyć Puszka...
Zwierzak: Puszek
Znak:
Przyjaciele: Nie szuka i zapewne szukać nie będzie.
Rodzina: Nie posiada nikogo prócz siostry - Rosemary, która zaginęła kilka dni przed dołączeniem do akademii.
Partnerka: Sprawy miłosne jakoś niespecjalnie go interesują. Jego najdłuższy związek przetrwał niecałe dwa tygodnie...
Rodzina: Nie posiada nikogo prócz siostry - Rosemary, która zaginęła kilka dni przed dołączeniem do akademii.
Partnerka: Sprawy miłosne jakoś niespecjalnie go interesują. Jego najdłuższy związek przetrwał niecałe dwa tygodnie...
Pokój:
Nr pokoju: 29
Współlokator: Brak
Historia: Biorąc pod uwagę fakt, że zgodziłem się na ujawnienie ci fragmentu mej ujmującej przeszłości, dochodzę do nieuchronnego wniosku, iż albo byłem piany, albo na tyle zdruzgotany, że w głębi duszy odczuwałem potrzebę wyżalenia się komuś ze swych zmartwień, a ty zacna istoto zdawałaś się najodpowiedniejszą osobą... Tak więc skup się i słuchaj uważnie, gdyż nie mam zamiaru się powtarzać...
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, gdzieś... Ech, to takie żenujące. Wyobraź sobie niewielką, biedną wioskę, a w jej centrum starą, zaniedbaną chatę. Właśnie tam ja i moja siostra mieliśmy zaszczyt przyjść na świat... Szkoda tylko, iż nie miałem bladego pojęcia, że moje rzekomo wspaniałe życie, miało okazać się mym największym przekleństwem. Już jako dzieciak, biorąc pod uwagę dziwaczne upodobania, czy tak zwane "psychopatyczne odpały", podczas których nachodziło mnie nagłe pragnienie zadźgania ołówkiem kolegi ze szkolnej ławki, znacznie wyróżniałem się z tłumu... Czego oczywiście nie można było powiedzieć o Mary. Od samego początku była troskliwa, ale niezwykle nieśmiała, przez co ciężko było jej zawierać nowe znajomości. Przykładowa idealna młodsza siostrzyczka. Niezmiernie przejmowała się mym zachowaniem i za wszelką cenę próbowała sprowadzić na dobrą drogę...
Tak więc początki były w miarę ciężkie. Zwłaszcza gdy nasi rodzice zbankrutowali i prócz chodzenia do szkoły, byliśmy zmuszeni również do pracy. Gdy nasza matka zachorowała, ojciec popadł w depresję. Całymi dniami przebywał poza domem, a gdy już wracał (najczęściej z podbitym okiem), z powodu zbyt dużej ilości wypitego alkoholu, z trudem utrzymywał się na nogach, przez co by niczego sobie nie połamał, Mary za każdym razem odprowadzała go do sypialni... Przez cały czas, aż do dnia, w którym nasza matka zmarła. Ojciec nie był w stanie nas utrzymać, więc trafiliśmy pod opiekę wujka Richard'a. Był on osobą, która nadzwyczaj ceniła sobie porządek i dyscyplinę. Kładł duży nacisk nie tylko na nasze wykształcenie, lecz również na umiejętności. Pod jego okiem Mary nauczyła się grać na skrzypcach i wiolonczeli... a ja? No cóż... zacznijmy może od tego, iż byłem totalnym nieukiem, więc ciężko było nawet wspominać o umiejętnościach. Jednak wuj, nie zważywszy na mój buntowniczy charakterek, postanowił wpoić mi do głowy zasady posłuszeństwa i podstawy szermierki, w której sam zdawał się być nie do pobicia. No i właśnie w ten sposób przeminęło jakieś pięć lat. W dniu szesnastych urodzin Rosemary, wuj otrzymał tajemniczy telefon, po którym był zmuszony do chwilowego opuszczenia domu. Mimo złożonych nam obietnic, że niebawem wróci, nigdy więcej go nie ujrzeliśmy... Niedługo po tym za namową Mary podążyliśmy w jego ślady, mając złudną nadzieję na spotkanie. Po zaledwie tygodniu wędrówki natknęliśmy się na opuszczone miasto, w którym zaledwie kilka miesięcy temu panowała tajemnicza epidemia. Ścigani przez istotę, o której istnieniu nawet ie mieliśmy pojęcia, zostaliśmy zmuszeni do włamania i przenocowania w jednym z domów. W przeciągu następnych dni nie zmienialiśmy miejsca swego pobytu, niekiedy przenosząc się do kolejnego mieszkania, w poszukiwaniu niezbędnych rzeczy... Ale to nieistotne.
Mary gdy tylko dowiedziała się o istnieniu akademii dla osób o nadprzyrodzonych zdolnościach, stwierdziła iż jest to znak, by rozpocząć życie na nowo. Niestety kilka dni przed dotarciem na miejsce, zniknęła w dziwnych okolicznościach. Resztę poznasz już niebawem...
Ulubiony przedmiot w akademii: Zręcznościowe zajęcia, Walka
Właściciel: Lonely
Współlokator: Brak
Historia: Biorąc pod uwagę fakt, że zgodziłem się na ujawnienie ci fragmentu mej ujmującej przeszłości, dochodzę do nieuchronnego wniosku, iż albo byłem piany, albo na tyle zdruzgotany, że w głębi duszy odczuwałem potrzebę wyżalenia się komuś ze swych zmartwień, a ty zacna istoto zdawałaś się najodpowiedniejszą osobą... Tak więc skup się i słuchaj uważnie, gdyż nie mam zamiaru się powtarzać...
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, gdzieś... Ech, to takie żenujące. Wyobraź sobie niewielką, biedną wioskę, a w jej centrum starą, zaniedbaną chatę. Właśnie tam ja i moja siostra mieliśmy zaszczyt przyjść na świat... Szkoda tylko, iż nie miałem bladego pojęcia, że moje rzekomo wspaniałe życie, miało okazać się mym największym przekleństwem. Już jako dzieciak, biorąc pod uwagę dziwaczne upodobania, czy tak zwane "psychopatyczne odpały", podczas których nachodziło mnie nagłe pragnienie zadźgania ołówkiem kolegi ze szkolnej ławki, znacznie wyróżniałem się z tłumu... Czego oczywiście nie można było powiedzieć o Mary. Od samego początku była troskliwa, ale niezwykle nieśmiała, przez co ciężko było jej zawierać nowe znajomości. Przykładowa idealna młodsza siostrzyczka. Niezmiernie przejmowała się mym zachowaniem i za wszelką cenę próbowała sprowadzić na dobrą drogę...
Tak więc początki były w miarę ciężkie. Zwłaszcza gdy nasi rodzice zbankrutowali i prócz chodzenia do szkoły, byliśmy zmuszeni również do pracy. Gdy nasza matka zachorowała, ojciec popadł w depresję. Całymi dniami przebywał poza domem, a gdy już wracał (najczęściej z podbitym okiem), z powodu zbyt dużej ilości wypitego alkoholu, z trudem utrzymywał się na nogach, przez co by niczego sobie nie połamał, Mary za każdym razem odprowadzała go do sypialni... Przez cały czas, aż do dnia, w którym nasza matka zmarła. Ojciec nie był w stanie nas utrzymać, więc trafiliśmy pod opiekę wujka Richard'a. Był on osobą, która nadzwyczaj ceniła sobie porządek i dyscyplinę. Kładł duży nacisk nie tylko na nasze wykształcenie, lecz również na umiejętności. Pod jego okiem Mary nauczyła się grać na skrzypcach i wiolonczeli... a ja? No cóż... zacznijmy może od tego, iż byłem totalnym nieukiem, więc ciężko było nawet wspominać o umiejętnościach. Jednak wuj, nie zważywszy na mój buntowniczy charakterek, postanowił wpoić mi do głowy zasady posłuszeństwa i podstawy szermierki, w której sam zdawał się być nie do pobicia. No i właśnie w ten sposób przeminęło jakieś pięć lat. W dniu szesnastych urodzin Rosemary, wuj otrzymał tajemniczy telefon, po którym był zmuszony do chwilowego opuszczenia domu. Mimo złożonych nam obietnic, że niebawem wróci, nigdy więcej go nie ujrzeliśmy... Niedługo po tym za namową Mary podążyliśmy w jego ślady, mając złudną nadzieję na spotkanie. Po zaledwie tygodniu wędrówki natknęliśmy się na opuszczone miasto, w którym zaledwie kilka miesięcy temu panowała tajemnicza epidemia. Ścigani przez istotę, o której istnieniu nawet ie mieliśmy pojęcia, zostaliśmy zmuszeni do włamania i przenocowania w jednym z domów. W przeciągu następnych dni nie zmienialiśmy miejsca swego pobytu, niekiedy przenosząc się do kolejnego mieszkania, w poszukiwaniu niezbędnych rzeczy... Ale to nieistotne.
Mary gdy tylko dowiedziała się o istnieniu akademii dla osób o nadprzyrodzonych zdolnościach, stwierdziła iż jest to znak, by rozpocząć życie na nowo. Niestety kilka dni przed dotarciem na miejsce, zniknęła w dziwnych okolicznościach. Resztę poznasz już niebawem...
Ulubiony przedmiot w akademii: Zręcznościowe zajęcia, Walka
Właściciel: Lonely
środa, 25 marca 2015
Od Rozalii c.d Ann
W końcu dobiegłyśmy do mojego pokoju i o dziwo nie było tam dyry ale był jakiś chłopak, który grzebał mi w szufladzie z... bielizną
- Co robisz?!?- spytałam krzycząc - Nie wiesz co to są rzeczy osobiste?!?
- Eeee...- nie wiedział jak się wytłumaczyć, ale chyba mu to nie przeszkadzało- Eeee nazywam się Daniel- powiedział bez sensu z moimi skarpetkami w ręku
- Ale ja nie pytam o imię! Pytam co ty tutaj robisz i dlaczego grzebiesz mi po osobistych rzeczach???- powiedziałam i zabrałam mu skarpetki z rąk
- Muszę iść nara- powiedział i wyszedł
Byłam zła i zdenerwowana, że ktoś grzebie mi w bieliźnie, ale dziewczyny zaczęły się śmiać a ja nie wiem czemu też zaczęłam.
- Popatrz to chyba on tam idzie- powiedziała Ver patrząc przez okno
- Rzeczywiście- potwierdziła Ann
Otworzyłam okno i kazałam dziewczynom podać mi poduszkę, którą w niego rzuciłam. Obejrzał się a my rzuciłyśmy jeszcze raz ale tym razem nie trafiłyśmy celnie...
- O nie!!! Trafiłyśmy w woźnego- powiedziałam- Coś czuję,że tym razem będziemy sprzątać łazienkę...
- PRZEPRASZAMY- krzyknęła Ann przez okno, ale na szczęście woźny okazał się być miły i tylko odrzucił nam poduszki i uśmiechnął się
- O mały włos- powiedziała Ver
- Tak coś czuję,że to nie będzie ostatnia przygoda twojej słynnej poduszki- powiedziała Ann i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- Co robisz?!?- spytałam krzycząc - Nie wiesz co to są rzeczy osobiste?!?
- Eeee...- nie wiedział jak się wytłumaczyć, ale chyba mu to nie przeszkadzało- Eeee nazywam się Daniel- powiedział bez sensu z moimi skarpetkami w ręku
- Ale ja nie pytam o imię! Pytam co ty tutaj robisz i dlaczego grzebiesz mi po osobistych rzeczach???- powiedziałam i zabrałam mu skarpetki z rąk
- Muszę iść nara- powiedział i wyszedł
Byłam zła i zdenerwowana, że ktoś grzebie mi w bieliźnie, ale dziewczyny zaczęły się śmiać a ja nie wiem czemu też zaczęłam.
- Popatrz to chyba on tam idzie- powiedziała Ver patrząc przez okno
- Rzeczywiście- potwierdziła Ann
Otworzyłam okno i kazałam dziewczynom podać mi poduszkę, którą w niego rzuciłam. Obejrzał się a my rzuciłyśmy jeszcze raz ale tym razem nie trafiłyśmy celnie...
- O nie!!! Trafiłyśmy w woźnego- powiedziałam- Coś czuję,że tym razem będziemy sprzątać łazienkę...
- PRZEPRASZAMY- krzyknęła Ann przez okno, ale na szczęście woźny okazał się być miły i tylko odrzucił nam poduszki i uśmiechnął się
- O mały włos- powiedziała Ver
- Tak coś czuję,że to nie będzie ostatnia przygoda twojej słynnej poduszki- powiedziała Ann i wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
Od Ann cd. Ver ( albo Rozalii... )
-Masz makaron we włosach – zaśmiała się ze mnie Rozalia.
-Um... - usłyszałyśmy. Odwróciłam się. Przede mną stała jakaś dziewczyna, to chyba ona pytała nas o drogę do dyrki. Wyglądała na jakieś 15-16 lat. Była o około 5 centymetrów niższa ode mnie i miała... uszy? W pierwszym odruchu chciałam się spytać, gdzie je kupiła, ale na szczęście ugryzłam się w język.
-Hej – odezwała się pierwsza Rozalia.
-Siemka- zawtórowałam jej -czy ta nie ty pytałaś nas o drogę do dyrki?
-Tak to ja, ale dyrektorki nigdzie nie ma... - odpowiedziała słodkim głosem ( jak dla mnie była trochę przesłodzona, ale może to dlatego, że z rzeczy słodkich przepadam tylko za czekoladą, cukierkami i zwierzakami xd ). Nagle coś mi się przypomniało...
-Rozalio, zamknęłaś pokój?
-Emm... nie, a co? - spojrzałam wymownie w sufit ( o kurde tam też jest makaron ).
-Bo ona może tam teraz być – powiedziałam ze strachem.
-Ona, czyli...?
-Dyrka
-O kurde- krzyknęła Rozalia - wracamy, szybko!
-Idziesz? - spytałam nową
-jeśli mogę... - odpowiedziała zdezorientowana i onieśmielona. Teraz wszystkie trzy gnałyśmy ile sił w nogach do pokoju numer 22...
< Dziewczyny? Któraś dokończy? Ver? Rozalia? Wasza kolej... xd >
-Um... - usłyszałyśmy. Odwróciłam się. Przede mną stała jakaś dziewczyna, to chyba ona pytała nas o drogę do dyrki. Wyglądała na jakieś 15-16 lat. Była o około 5 centymetrów niższa ode mnie i miała... uszy? W pierwszym odruchu chciałam się spytać, gdzie je kupiła, ale na szczęście ugryzłam się w język.
-Hej – odezwała się pierwsza Rozalia.
-Siemka- zawtórowałam jej -czy ta nie ty pytałaś nas o drogę do dyrki?
-Tak to ja, ale dyrektorki nigdzie nie ma... - odpowiedziała słodkim głosem ( jak dla mnie była trochę przesłodzona, ale może to dlatego, że z rzeczy słodkich przepadam tylko za czekoladą, cukierkami i zwierzakami xd ). Nagle coś mi się przypomniało...
-Rozalio, zamknęłaś pokój?
-Emm... nie, a co? - spojrzałam wymownie w sufit ( o kurde tam też jest makaron ).
-Bo ona może tam teraz być – powiedziałam ze strachem.
-Ona, czyli...?
-Dyrka
-O kurde- krzyknęła Rozalia - wracamy, szybko!
-Idziesz? - spytałam nową
-jeśli mogę... - odpowiedziała zdezorientowana i onieśmielona. Teraz wszystkie trzy gnałyśmy ile sił w nogach do pokoju numer 22...
< Dziewczyny? Któraś dokończy? Ver? Rozalia? Wasza kolej... xd >
wtorek, 24 marca 2015
Od Ver
Przybyłam do akademii niedawno. Od razu postanowiłam skierować się do dyrektorki, problem był z tym, że... Gdzie jest gabinet?
Pytałam kilka osób, jednak nie uzyskałam żadnej konkretnej odpowiedzi. Po chwili, zobaczyłam dwie dziewczyny na korytarzu. Szybko do nich podbiegłam (wywracając się po drodze i rozrzucając we wszystkie możliwe kierunki świata trzymane książki i podręczniki). Zakłopotana lekko, zbierając dobytek z ziemi zapytałam je o drogę. Nareszcie otrzymałam szczegółowy opis jak dotrzeć do pokoju nauczycielskiego. Podziękowałam i skierowałam swe kroki we wskazaną stronę. Jednak tam nauczycielki nie zastałam. Postanowiłam poszukać jej na terenie szkoły. Zakręty, korytarze, schody. Kluczyłam, gubiłam się i błądziłam, aż w końcu chyba znalazłam się na stołówce. Wsunęłam się nieśmiało do środka. Panowała tam pustka, chociaż... Nie do końca, były tam dwie postaci. Podeszłam nieśmiało. Poznałam je, to były te same dziewczyny, których pytałam o drogę.
-Um... - zaczęłam nieśmiało
<sory, że się tak wpycham do Was, któraś dokończy?>
Pytałam kilka osób, jednak nie uzyskałam żadnej konkretnej odpowiedzi. Po chwili, zobaczyłam dwie dziewczyny na korytarzu. Szybko do nich podbiegłam (wywracając się po drodze i rozrzucając we wszystkie możliwe kierunki świata trzymane książki i podręczniki). Zakłopotana lekko, zbierając dobytek z ziemi zapytałam je o drogę. Nareszcie otrzymałam szczegółowy opis jak dotrzeć do pokoju nauczycielskiego. Podziękowałam i skierowałam swe kroki we wskazaną stronę. Jednak tam nauczycielki nie zastałam. Postanowiłam poszukać jej na terenie szkoły. Zakręty, korytarze, schody. Kluczyłam, gubiłam się i błądziłam, aż w końcu chyba znalazłam się na stołówce. Wsunęłam się nieśmiało do środka. Panowała tam pustka, chociaż... Nie do końca, były tam dwie postaci. Podeszłam nieśmiało. Poznałam je, to były te same dziewczyny, których pytałam o drogę.
-Um... - zaczęłam nieśmiało
<sory, że się tak wpycham do Was, któraś dokończy?>
Od Rozali c.d Ann
- Okej....- powiedziałam cicho i zaczęłam biec a za mną biegła Ann
- Zatrzymajmy się- powiedziała zdyszana
- Myślisz, że mamy przerąbane?- zapytałam
- Tak, na sto pro- odpowiedziała Ann z dziwnym wyrazem twarzy
- Dziewczęta!!!!- krzyknęła dyra
- O nie..- powiedziałyśmy zgnębione
- Co to miało znaczyć? Jak śmiałyście rzucić we mnie poduszką?!? Co to za zachowanie?!!!?
- Pani dyrektor to....yyy... - Ann próbowała się tłumaczyć ale coś jej nie szło
- To ja rzuciłam w panią poduszką...- próbowałam ratować sytuacje
- Dlaczego to zbroiłaś????- spytała wkurzona dyra
- Bo ja...yyy... sprawdzałam mój test i.... było pełno błędów...i... zdenerwowałam się i rzuciłam w ścianę prosze pani...- wymyśliłam coś szybko
- Niech mi to będzie ostatni raz a teraz idźcie na stołówkę i za karę posprzątajcie ją
- Dobrze proszę pani- powiedziałyśmy i poszłyśmy na stołówkę, lecz w tym problem, że nasza " głupawka" nie minęła.... a na nasze nieszczęście dużo osób brało spaghetti i no...
- A masz!!!- krzyknęła ze śmiechem Ann rzucając we mnie makaronem
- O ty!!- powiedziałam i również rzuciłam makaronem w Ann.
Dość długo się rzucałyśmy, ale nikt na szczęście nie zauważył.
- O matko!!! Ile sprzątania...- powiedziałam patrząc na nasze makaronowe dzieło na podłodze stołówki
- No nic trzeba brać się do pracy- stwierdziła nie pewnie Ann
Sprzątanie zeszło nam do wieczora, ale z myciem podłogi nie było problemu. Ann zwołała swojego psa a ten wylizał nasze dzieło na błysk
- Ooohh- jęknęłam gdy skończyłyśmy opierając się o ścianę stołówki - Nareszcie koniec....
- Zatrzymajmy się- powiedziała zdyszana
- Myślisz, że mamy przerąbane?- zapytałam
- Tak, na sto pro- odpowiedziała Ann z dziwnym wyrazem twarzy
- Dziewczęta!!!!- krzyknęła dyra
- O nie..- powiedziałyśmy zgnębione
- Co to miało znaczyć? Jak śmiałyście rzucić we mnie poduszką?!? Co to za zachowanie?!!!?
- Pani dyrektor to....yyy... - Ann próbowała się tłumaczyć ale coś jej nie szło
- To ja rzuciłam w panią poduszką...- próbowałam ratować sytuacje
- Dlaczego to zbroiłaś????- spytała wkurzona dyra
- Bo ja...yyy... sprawdzałam mój test i.... było pełno błędów...i... zdenerwowałam się i rzuciłam w ścianę prosze pani...- wymyśliłam coś szybko
- Niech mi to będzie ostatni raz a teraz idźcie na stołówkę i za karę posprzątajcie ją
- Dobrze proszę pani- powiedziałyśmy i poszłyśmy na stołówkę, lecz w tym problem, że nasza " głupawka" nie minęła.... a na nasze nieszczęście dużo osób brało spaghetti i no...
- A masz!!!- krzyknęła ze śmiechem Ann rzucając we mnie makaronem
- O ty!!- powiedziałam i również rzuciłam makaronem w Ann.
Dość długo się rzucałyśmy, ale nikt na szczęście nie zauważył.
- O matko!!! Ile sprzątania...- powiedziałam patrząc na nasze makaronowe dzieło na podłodze stołówki
- No nic trzeba brać się do pracy- stwierdziła nie pewnie Ann
Sprzątanie zeszło nam do wieczora, ale z myciem podłogi nie było problemu. Ann zwołała swojego psa a ten wylizał nasze dzieło na błysk
- Ooohh- jęknęłam gdy skończyłyśmy opierając się o ścianę stołówki - Nareszcie koniec....
poniedziałek, 23 marca 2015
Kolejna uczennica !!!!
Imię: Verrena
Nazwisko: Ayokuro
Wiek: 16 lat
Płeć: kobieta
Wzrost: 160 cm
Żywioł: Mroczna Energia Zaświatów, w końcu w jej duszy żyją demony...
Moce Specjalne: nie jest to do końca wiadome, ponieważ praktycznie nigdy ich nie używa.
Charakter: Uśmiechnięta, radosna dziewczyna. Słodka aż do bólu, niezdarna, wręcz cukrzycy można dostać z tej słodkości. A jednak.... Coś jest w niej nie tak. Nie jesteś w stanie do końca powiedzieć co, jednak czujesz bijący od niej mrok. Wiesz doskonale, że nie jest tym, za kogo się podaje. Wiesz że w głębi jej serca panuje nieprzebita ciemność, jednak nie jesteś sobie w stanie tego logicznie wytłumaczyć. Mrok? Od takiej uroczej dziewczyny?
Cechy Fizyczne: Wyostrzony słuch, jednak mimo to gdy coś do niej mówisz, łatwo o to, żeby się przesłyszała. Jest jak już wyżej wspomniano straszną niezdarą. Ma wyczulony węch.
Muzyka: Bad Apple!! (Download, English subtitles)
Uczy się na: może się to wydawać dziwne, lecz chce zostać łowczynią
Amulet:
Zwierzak: nie ma zwierzęcia, chociaż bardzo by chciała
Znak:
Przyjaciele: jest nowa, jak na razie nie ma zbyt wielu przyjaciół
Rodzina: raczej Ci o niej nie opowie, unika mówienia na ten temat
Rodzina: raczej Ci o niej nie opowie, unika mówienia na ten temat
Pokój:
Numer Pokoju: 6
Historia: może innym razem o tym opowiem...
Właściciel: Terracotta70
Historia: może innym razem o tym opowiem...
Właściciel: Terracotta70
Od Ann c.d Rozalia
„ To co teraz robimy ” pomyślałam, tsaa ja tam miałam w planie kogoś poznać i w sumie nie myślałam, że chociaż to się uda xd.
Szczerze? - zwróciłam się do Rozalii – pojęcia nie mam...
ja też nie – odpowiedziała. Po chwili tarzałyśmy się po podłodze pękając ze śmiechu. Problem w tym, że żadna z nas nie wiedziała nawet z czego się tak śmiejemy.
Kiedy już przestałyśmy się śmiać byłyśmy w dwóch różnych kątach pokoju. Wstałam i odgarnęłam włosy z oczu. Nagle ktoś rzucił we mnie od tyłu książką i znów się przewróciłam. Wstałam ponownie i rzuciłam Rozalii mordercze spojrzenie. Siedziała na łóżku z oczami wlepionymi w sufit i niewinną miną
Dostaniesz za to – powiedziałam, na co tylko się uśmiechnęła. Popatrzyłam na koc zwinięty na fotelu i podniosłam go myślami. Rzuciłam w dziewczynę, trafiłam celnie. Zaczęłam chichotać jednocześnie uchylając się przed kolejną książką i poduszką. Książka wylądowała za otwartym oknem, a poduszka poleciała w kierunku drzwi i niestety kogoś trafiła. W drzwiach stała dyrka... Popatrzyłam na Rozalię próbowała mi powiedzieć na migi „ MA-MY PRZE-CHLA-PA-NE ” !!! Jęknęłam.
Co teraz ? - spytała
Uciekamy? - podsunęłam
Szczerze? - zwróciłam się do Rozalii – pojęcia nie mam...
ja też nie – odpowiedziała. Po chwili tarzałyśmy się po podłodze pękając ze śmiechu. Problem w tym, że żadna z nas nie wiedziała nawet z czego się tak śmiejemy.
Kiedy już przestałyśmy się śmiać byłyśmy w dwóch różnych kątach pokoju. Wstałam i odgarnęłam włosy z oczu. Nagle ktoś rzucił we mnie od tyłu książką i znów się przewróciłam. Wstałam ponownie i rzuciłam Rozalii mordercze spojrzenie. Siedziała na łóżku z oczami wlepionymi w sufit i niewinną miną
Dostaniesz za to – powiedziałam, na co tylko się uśmiechnęła. Popatrzyłam na koc zwinięty na fotelu i podniosłam go myślami. Rzuciłam w dziewczynę, trafiłam celnie. Zaczęłam chichotać jednocześnie uchylając się przed kolejną książką i poduszką. Książka wylądowała za otwartym oknem, a poduszka poleciała w kierunku drzwi i niestety kogoś trafiła. W drzwiach stała dyrka... Popatrzyłam na Rozalię próbowała mi powiedzieć na migi „ MA-MY PRZE-CHLA-PA-NE ” !!! Jęknęłam.
Co teraz ? - spytała
Uciekamy? - podsunęłam
Od Rozali c.d Ann
- Okej mogę iść w sumie i tak chciałam właśnie iśc na stołówkę.
Szłyśmy korytarzem i nagle zobaczyłam jakiś ludzi. Jeden do mnie podszedł i zapytał
- Hej, wiesz gdzie mogę znaleźć dyrektorkę?
- Tak, zaprowadzę cie, Ann idziesz?
- Jasne
Zaprowadziłam go do dyrektorki i pożegnałam się z nim
- Hmmm... czyżby ktoś nowy??? - Pomyślałam
- Wiesz może kto to? - spytała Ann
- Nie ale pewnie ktoś nowy dojdzie do akademii, miejmy nadzieję przynajmniej nie będziemy same...
- Tak.
Doszłyśmy do stołówki
- Dzień Dobry, poproszę... - zaczęła mówić Ann ale jej przerwałam
- Poczekaj chwilę najpierw zobacz na ceny... też się tak wkopałam
- To za to trzeba płacić????- spytała zdziwiona
- Nie za wszystko, widzisz jest tam taki malutki druczek i tam gdzie go nie ma rzeczy są darmowe- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Tsssa zawsze musi być ten malutki druczek - zażartowała Ann
Wzięłyśmy jedzenie i usiadłyśmy do stołu, zjadłyśmy i wyszłyśmy ze stołówki.
- Idziemy do mnie??? -spytałam
- Możemy iść
Doszłyśmy do pokoju i usiadłyśmy na łóżku
- Co robimy? -spytałam
< Ann?? Co robimy? >
Od Ann
Przekraczając mury nowej szkoły cieszyłam się i widziałam nowy, lepszy
rozdział w moim życiu. Jednak teraz siedząc na parapecie w swoim pokoju
miałam mnóstwo wątpliwości. Było już po południu siedziałam tak z słuchawkami na uszach słuchając muzyki i zastanawiając się nad swoim
życiem. Czy na pewno się poprawi? Podrapałam Scrafta za uszami.
-zobaczysz, że wszystko jakoś się ułoży - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
Westchnęłam.
-No dobra, czas kogoś poznać. O ile mi wiadomo aktualnie oprócz mnie przebywa tu też niejaka Rozalia. - zaczęłam mówić na głos chodząc wkoło po pokoju – no cóż można by do niej zagadać, co nie – popatrzyłam na wilka, który tylko przekrzywił głowę. Ponownie westchnęłam i wyszłam z pokoju.
_ _ _ _ _ _ _ _ _
Stanęłam przed drzwiami pokoju numer 22. Kulturalnie zapukałam i weszłam nie oczekując odpowiedzi.
-Cześć, nazywam się Ann. - przedstawiłam się siedzącej na łóżku dziewczynie. Podniosła brwi z niedowierzaniem.
-Eee... cześć – powiedziała- masz dziwne imię
-No tak – odpowiedziałam lekko urażona, nie takiego przywitania się spodziewałam – nazywam się Annabeth, ale wolę jak się mi mówi Ann.
-Okej, Ann – powiedziała drocząc się ze mną – jestem Rozalia.
-Miło mi – powiedziałam bez przekonania – w sumie to chciałam się tylko przywitać i iść coś zjeść. Idziesz ze mną?
-zobaczysz, że wszystko jakoś się ułoży - powiedziałam bardziej do siebie niż do niego.
Westchnęłam.
-No dobra, czas kogoś poznać. O ile mi wiadomo aktualnie oprócz mnie przebywa tu też niejaka Rozalia. - zaczęłam mówić na głos chodząc wkoło po pokoju – no cóż można by do niej zagadać, co nie – popatrzyłam na wilka, który tylko przekrzywił głowę. Ponownie westchnęłam i wyszłam z pokoju.
_ _ _ _ _ _ _ _ _
Stanęłam przed drzwiami pokoju numer 22. Kulturalnie zapukałam i weszłam nie oczekując odpowiedzi.
-Cześć, nazywam się Ann. - przedstawiłam się siedzącej na łóżku dziewczynie. Podniosła brwi z niedowierzaniem.
-Eee... cześć – powiedziała- masz dziwne imię
-No tak – odpowiedziałam lekko urażona, nie takiego przywitania się spodziewałam – nazywam się Annabeth, ale wolę jak się mi mówi Ann.
-Okej, Ann – powiedziała drocząc się ze mną – jestem Rozalia.
-Miło mi – powiedziałam bez przekonania – w sumie to chciałam się tylko przywitać i iść coś zjeść. Idziesz ze mną?
sobota, 21 marca 2015
Powitajmy Ann
Imię: Annabeth ( ale wole Ann... )
Nazwisko: Castle, ale go nie używam
Wiek: 17
Płeć:Kobieta
Wzrost: 164,5cm
Żywioł: ogień
Moce Specjalne: kule z ognia, podpalanie czego popadnie, umie latać, ma skrzydła ( jest
półsmokiem ) chowające się, umie przesuwać i przywoływać do siebie przedmioty za pomocą myśli, potrafi posługiwać się bronią oraz wywołać trzęsienie ziemi
Charakter: raczej miła i sympatyczna, lubi towarzystwo, uwielbia żartować, kocha przyrodę i zwierzęta, jednak jeśli będziesz miał ze mną na pieńku możesz nie wyjść z tego cało...
Cechy fizyczne: zwinność, dobry słuch i wzrok, idealny łowca
Muzyka: Alesso - Heroes (we could be) ft. Tove Lo
Uczy się na: artystkę
Amulet:
Zwierzak: Scraft
Znak:
Przyjaciele: brak tylko jej wilk, ale chętnie kogoś pozna
Rodzina: nie ma, zostałam porzucona będąc jeszcze dzieckiem
Partner: może kiedyś...
Rodzina: nie ma, zostałam porzucona będąc jeszcze dzieckiem
Partner: może kiedyś...
Pokój:
Nr pokoju: 8
Współlokator: -------
Historia: Mieszkałam w sierocińcu, podczas mojej 2 ucieczki z tego
miejsca w wieku 16 lat dostałam w głowę. Obudziłam się w lesie z bronią w
ręce i krwią na ubraniu. Byłam ścigana za morderstwo, którego nie
popełniłam. Ukryłam się w górach walcząc o życie, wtedy nauczyłam się
posługiwać swoimi mocami. Po roku znalazłam się przy tej akademii, chcąc
zacząć nowe życie...
Ulubiony przedmiot w akademii: plastyka, opieka nad zwierzętami, jazda konna
Właściciel: *Kociaczek*
Ulubiony przedmiot w akademii: plastyka, opieka nad zwierzętami, jazda konna
Właściciel: *Kociaczek*
Subskrybuj:
Posty (Atom)